Geoblog.pl    Konyack    Podróże    CHILE: od Santiago do Patagonii.    Do Santiago - latanie i wypożyczanie.
Zwiń mapę
2014
16
lis

Do Santiago - latanie i wypożyczanie.

 
Chile
Chile, Santiago
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12993 km
 
No oczywiście, że jakiś "connected flight" lekko się spóźnił, więc musieliśmy poczekać już na płycie, ale w końcu wystartowaliśmy. Pan kapitan standardowo nas przywitał i poinformował, że standardowo spodziewamy się turbulencji podczas przelot nad strefą podzwrotnikową, nad równikiem, nad drugim zwrotnikiem, nad Andami i jeszcze kilka razy w miejscach niespodziewanych, ale "ogólnie pogoda jest dobra, więc lepiej mieć pasy zapięte podczas całego lotu".
Niby nic nam ta Iberia nie zawiniła, ale ubożuchny ten przewoźnik, ojj, ubożuchny. To, że stewardessy mają wąsy i nazywają się Pedro lub Juan jeszcze ich nie dyskwalifikuje, ale już jakość cateringu i wielkość porcji - raczej tak. No chyba, że startują w konkursie na przewoźnika, który najmniej jedzenia oddaje do utylizacji...
Ale jak kto taki marudny, to sobie powinien bilet w "biznesklasie w Singapurze" kupić, a nie w proletariackim, iberyjskim ekonomiku... ;-)

Po solidnym wytrzęsieniu nastąpiło łagodne lądowanie i rytualny taniec między odbiorem bagażu, odprawą paszportową i celną - łącznie niemalże godzinka. W końcu uśmiechnięcie doturlaliśmy się do wypożyczalni Alamo w celu odebrania naszego Nissana Pathfinder'a. Przemili panowie poinformowali nas, że: a) dostaniemy Dodga Durango (w ramach promocji dla przybyszy z ojczyzny pogromców "bundesfutbolisten"); b) kilkanaście minut przed naszym lądowaniem było trzęsienie ziemi o sile 4,9 stopnia w skali Richtera i system informatyczny się wysypał, więc wszystkie dokumenty będziemy wypełniać ręcznie. Po godzinie walki (karta płatnicza również była roztrzęsiona...) wreszcie weszliśmy na parking z kluczykami w dłoni. W gęstwinie chiliskiej nocy oczom naszym ukazał się bielutki wypasieniec z silnikiem 3,6 litra... No cóż - skoro bez dopłaty, to niech już będzie ;-D

Obraliśmy kurs na San Jose de Maipo - górski kurort oddalony od lotniska o jakieś 50 kilometrów. Pokonaliśmy dwupasmową obwodnicę, wylotówkę na wschód i wjechaliśmy w ciemne góry (wszak było już około północy...). Oczy co prawda "na zapałkach", ale przecież wiedziałem, że tę "godzinkę" to dam radę... W naszego niezawodnego Garmina wbiliśmy współrzędne hotelu i pełni zaufania brnęliśmy w górę. Niestety po dotarciu do celu okazało się, że u celu nie ma celu! Namiary się zgadzają, ale wokół ciemna d... i kamieni kupa :-( Napotkani podchmieleni młodzieńcy powiedzieli, że ten ośrodek, to jeszcze 20km w górę rzeki. No ale kto by tam młodym "napaleńcom" (bo pijani nie byli...) uwierzył. Krążyliśmy więc dłuższą chwilę po okolicznych rozdrożach, by w końcu po zasięgnięciu języka u dwóch niezależnych wskazywaczy i wypaleniu kilku galonów paliwa pojechać w górę rzeki. Oczywiście 20 kilometrach znaleźliśmy bez problemu to, co Boooking.com wskazywał zupełnie gdzie indziej. Erupcja radości była jednak nieco przedwczesna (choć zegarki wskazywały już godzinę 2 w nocy..), albowiem wszystko było zamknięte na głucho. Po kwadransie wyważania bramy, podważania szlabanu i reanimacji portiera dostaliśmy klucze od naszych nadrzecznych łóżeczek. Jeszcze tylko kilka minut jazdy leśnymi duktami w chilijskich ciemnościach i dotarliśmy do naszych domeczków nad brzegiem rwącej rzeki. Prysznic i poduszka po 32 godzinach w podróży mają powab, który zrozumieją tylko ci, którzy tego doświadczyli...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2014-11-20 16:42
...dobranoc i kolorowych snów w Chile!
 
 
Konyack
Jacek Konieczny
zwiedził 7% świata (14 państw)
Zasoby: 116 wpisów116 184 komentarze184 1295 zdjęć1295 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
02.01.2017 - 20.01.2017
 
 
11.09.2015 - 24.09.2015
 
 
01.02.2015 - 09.02.2015