Geoblog.pl    Konyack    Podróże    RPA - podróż nad dwa oceany    Z krzaków wyjeżdżamy, na zachód zmierzamy czyli do Pretorii w euforii.
Zwiń mapę
2017
17
sty

Z krzaków wyjeżdżamy, na zachód zmierzamy czyli do Pretorii w euforii.

 
Republika Południowej Afryki
Republika Południowej Afryki, Pretoria
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12200 km
 
Po burzliwych debatach uprzedniego wieczoru ruszyliśmy na południe, do Malelane Gate. Wydawało się, że po wczorajszych przygodach animalnych nic nie będzie nas już w stanie zaskoczyć. A tymczasem okazało się, że równoległa do asfaltowej droga szutrowa jest znacznie uboższa w faunę, niż można by się spodziewać – raptem kilka beżowych antylop, trochę ptactwa przeciętnego i już. Po dwudziestu paru kilometrach wróciliśmy więc jak niepyszni na asfalt i od razu coś się zaczęło pojawiać – jeden słoń, drugi, pięć żyraf, a w końcu nawet kilka zebr. Kulminacją jednak była kilkuminutowa obserwacja guźca - niby-dzika, od lat z sukcesami kandydującego do tytułu najzabawniejszego brzydala globu. No i jeszcze na pożegnanie ten samiec słonia szczający na asfalt pięć metrów przed maską samochodu...
Po wyjeździe z Parku na wolność wbiliśmy w nawigator adres w Pretorii i przez kolejnych pięć godzin zajmowaliśmy się dywagacjami na temat możliwości rozwoju kraju tak hojnie obdarzonego przez naturę (złoto, diamenty, węgiel, klimat, gleba...), a przy tym tak bardzo ubogiego w gen przedsiębiorczości. Przecież wszyscy nie mogą pracować w kopalniach, ani wyrabiać duperszwanców dla turystów. Tymczasem to co było widać przez szybę samochodu to albo wielki przemysł, albo automyjnie. A kto, do cholery, zrobi tapczan, żaluzje, nocnik, buty jakieś normalne?! No dobrze, nie ma śmieci przy drogach, ani dziur w nawierzchni, krowy są czyste, domki ogarnięte, wszyscy (wszyscy!) respektują ograniczenia prędkości, żadnej obskurności, żadnego trzecioświatowego syfu. A jednak coś nie pasuje, coś trąci... Najbogatszy to wszakże kraj Afryki, ale jednak Afryki... Zobaczymy jak jutrzejsza stolica skoryguje nasz ogląd...
Tymczasem w Middelburgu skręciliśmy w prawo, żeby dojechać do tajemniczej stacji misyjnej Botshabelo. Jest to okolica zamieszkała przez południowy odłam ludu Ndebele, potomków uciekinierów z państwa niesławnej pamięci Czaki (króla Zulusów). Wyróżniają się na tle innych społeczności południowoafrykańskich całkowicie niezwykłym sposobem zdobienia swoich domostw. Jeszcze niewiele ponad sto lat temu mieszkali w okrągłych, glinianych chatach krytych słomą. Kiedy jednak przegrali kolejną wojnę z białymi osadnikami upust swojej frustracji dali poprzez sztukę – ich domostwa pokryły się geometrycznymi, kolorowymi kompozycjami, których układ i znaczenie rozumieją tylko nieliczni. Przy wspomnianej wyżej misji przetrwało kilka takich domostw, a nawet doczekały się renowacji w 2006 roku z środków budżetowych. Nie mniej ciekawie prezentują się tradycyjne ubiory południowych Ndebele – dużo kolorowych paciorków, geometryczne wzory, oraz mosiężne obręcze wokół kostek i szyj mężatek. Budynki samej misji kalwińskiej mają jednoznacznie europejskie korzenie i raczej oddziałują magią miejsca i historii (była tu m.in. pensja dla dobrze urodzonych panien, po których przetrwały fikuśne, metalowe łóżka w zbiorowych sypialniach).
Do stolicy wbiliśmy się klinem autostrady, która miękko przeszła w dystyngowaną, ocienioną drzewiaście aleję. Skręciliśmy w przecznicę łączącą szpital urologiczny z rezydencją prezydenta (jeżeli to przepowiednia przyszłości naszej, to warto by wiedzieć w którą stronę...). Gulasz strusiowy, na kuskusie podany sobie uwarzyliśmy i siorbiąc shirazy próbowaliśmy dotrzeć do sedna południowoafrykańskiej sprawy... Co raz bliżej powrotu, co raz więcej konstatacji, co raz więcej wątpliwości i pytań – to kraj międzygalaktycznie niejednoznaczny... Dobranoc.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2017-03-13 15:24
Początek drogi słoń w wyjątkowej pozie a na końcu KOT - rewelacyjny!
Pośrodku struś i prawie cały zwierzyniec.
Podoba mi się słowo : Pretoria takie dostojne.
 
 
Konyack
Jacek Konieczny
zwiedził 7% świata (14 państw)
Zasoby: 116 wpisów116 184 komentarze184 1295 zdjęć1295 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróżewięcej
02.01.2017 - 20.01.2017
 
 
11.09.2015 - 24.09.2015
 
 
01.02.2015 - 09.02.2015