Dzisiejszy dzień zaczął się dość dawno. Wczoraj przed piętnastą wystartowaliśmy i już po dwóch godzinkach piliśmy turecką herbatę. Niestety Turkish Airlines zapewnił nam możliwość delektowania się jej smakiem przez blisko siedem godzin, przekładając godzinę wylotu do Johannesburga o pięć... Jeszcze dziewięć i już jesteśmy na dwugodzinnej przesiadce. Na koniec tylko półtorej godzinki zakończone turbulrncyjną karuzelą i ćwiczenia z cierpliwości do odprawy paszportowej w Cape Town (lub Kapsztadzie jeśli wola).
Na początek drobna przepychanka z Thrifty - zamówiliśmy czterodrzwiowe auto z dużym bagażnikiem, a podstawili nam stylowe coupe (ale po co żonatym coupe?!) Po godzinnych zamianach, przerabianiach dokumentów i poszukiwaniu kluczyków ruszyliśmy. Te pierwsze kilometry z wozie z kierownicą po wadliwej stronie zawsze podnoszą powieki, nawet takie obciążone długim lotem. Sunęliśmy więc sobie autostradami i estakadami w stronę centrum wchłaniając pierwsze wrażenia i obrazy.
Leci człowiek dobę do ciepłych krajów, a tu, panie, Europa. Drogi bezdziurowe, auta czyste, osiedla schludnych domków zielenią przetykane, centralne biurowce w szkle i aluminium... Niemniej nie jesteśmy w Europie - na ulicach jest tu znacznie więcej białych niż w takim, dajmy na to, Paryżu...
Po raz kolejny podróżujemy z Moniką i Bogdanem, a to oznacza, że będzie miło, intensywnie, różnorodnie i bez wątpienia z dobrym planem. Już pierwszy jego element okazał się strzałem w dziesiątkę. Zamieszkaliśmy w centrum, w dwupoziomowym lofcie urządzonym przez miłośnika bieli, szarości i dizajnerskich dodatków. Architektem z całą pewnością był mężczyzna - nie znam kobiety która zaprojektowałaby łazienki o szklanych ścianach...
Podjechaliśmy do najbliższego spożywczaka, którym okazał się swojski SPAR i przeprowadziliśmy pacyfikację na dziale steków oraz na półkach ze szkłem pełnym czerwonych rozkoszności. Potem już tylko mała krzątanina w kuchni - sałatek sporządzanie, mięsa przyprawianie, kieliszków przecieranie - oraz gimnastyka Bogdana przy BBQ na tarasie i już wiemy jak smakuje Republika Południowej Afryki. Kilka endemicznych szczepów winorośli, wołki żywiące się trawami i ziołami z okolicznych pagórków, rogate kudu z buszu - tak, to będą udane wakacje. Dobranoc...