Nie będziemy się tu rozwodzić nad tym, jak dawno wpadliśmy na ten pomysł i dlaczego dopiero teraz go realizujemy. Nie będę też opisywał jak się szczepiliśmy i map szukaliśmy. Przemilczę również długie dyskusje o dynastiach i robactwach, pałacach i plecakach, galeriach i dezynteriach, bazarach i komarach, moskitierach i rowerach, a nawet o przeciwdeszczowej pelerynie i spożywczej psinie…
Jest nas sześcioro – trzy staromodnie heteroseksualne, przepisowo zaślubione, po dwakroć dzieciate, pary w wieku 40+. Zarzucamy plecaki i przez najbliższych kilkanaście dni oddajemy się we władanie wietnamskim kolejom państwowym, firmom autokarowym, ryksiarzom i rzecznym żeglarzom!
Kolejny wpis będzie oznaczał, że: a) dolecieliśmy; be) komputera nie zgubiliśmy; ce) Internet jest wielki! Oraz to, że większą wiarę w niezawodność Geobloga mamy, niż we własną pamięć ;-))