Dziś słowem najczęstszym goszczącym w naszych ustach jest: jezioro. Około 7 700 lat temu wybuchł w tym miejscu ogromny wulkan (znany jako Mt.Mazama) i zapadł się tworząc wielki lej o średnicy 9,5 km. Kaldera wypełniła się wodą z deszczu i śniegu i tak powstało Crater Lake, które w najgłębszym miejscu ma 592 m głębokości jest na 9 miejscu na liście najgłębszych jezior na świecie. Przewodniki podają, że lustro wody znajduje się na wysokości 1883 m.n.p.m.
Wody zbiera się tu sporo, bo opady śniegu rozpoczynają się we wrześniu, kończą w czerwcu i wynoszą średnio 15 m (słownie: piętnaście metrów!) rocznie. Jacek nazwał jezioro największą na świecie beczką na deszczówkę. Piękny kolor wody otoczonej przez urwiste skały jaki mam przed osobą, nie pozwala mi się jednak z nim zgodzić.
Szlak wytyczony wokół jeziora ma 55 km długości. My wybieramy ośmiokilometrowy odcinek po jego zachodniej stronie. Startujemy z Watchman Overlook i idziemy piaszczystą ścieżką do Rim Village. Znów zostawiamy samochody na obu końcach szlaku dzięki czemu nie musimy wracać piechotą. Nie chciałabym zabierać w tę drogę małego dziecka bez sznura - ryzyko osunięcia się po stromych ścianach leja jest spore.
Członkowie naszej wyprawy nie mają jednak lęku wysokości i robią sobie malownicze ujęcia stojąc na samej krawędzi. Niedaleko nas z wody wyłania się nowy krater - Wizard Island, dlatego tę część szlaku uważamy za najładniejszą.
Jest tylko jedno miejsce, z którego można zbliżyć się do brzegu jeziora. Żeby dotknąć tej wyjątkowej wody trzeba zejść ok. jeden kilometr w dół ścieżką Cleetwood Cove Trail. Warto to zrobić, bo na dole czeka odświeżająca kąpiel (dla bardzo chętnych, bo woda ma 3-4 stopnie) i możliwość podziwiania śmiałków, którzy skaczą ze skał. Widzieliśmy też raki chowające się wśród kamieni. Poza tym w czasie drogi otaczają nas przepiękne, stare drzewa iglaste porośnięte jaskrawo zielonym, długowłosym futrem z mchu. Wysiłek związany z powrotem w górę równoważy satysfakcja, że daliśmy radę.
Wieczorem oddajemy hołd amerykańskim krowom klęcząc przed grillem i parząc ręce. Pyszne steki są tego warte. Posiedzielibyśmy jeszcze przy grze w cyferki ,ale wygania nas deszcz - przyjmujemy go bez żalu, bo to pierwszy opad w czasie tej podróży.